#3
A tu taki mały tekścik, którego nie mam gdzie wsadzić. Nie pasuje on do żadnej kategorii z moich blogów, a mi go szkoda:
Magnetic Air
Kwitnące pączki błękitnych róż, otaczały swą wonią cały ogród. Krzaki, gdzie widniały te przecudowne kwiaty, były porozrastane na wszystkie strony. Można by, aż o nie zahaczyć, lecz rzadko się to zdarzało stałym bywalcom tego miejsca. Na podeptanej trawie, odciski butów lekko połamały liście spadające z drzew. Jednak wyglądało to nawet ładnie, więc nikt się tego nie czepiał. Pozłacane ławki oddawały atmosferę królewskości, dlatego każdy mógł tu być ważny. Jednak nie to przyciągało tu turystów.
- Wie pan, ten tego... Ja sądzę, że to nie przez ogród, lecz przez te magnetyczne powietrze. - Kiedyś usłyszał to od stałego bywalca tego magicznego ogrodu. Faktycznie kiedy się oddychało, czułeś odżywienie. Mogłeś zrobić wszystko i przeć do przodu, kompletnie bez żadnych zmartwień. Gdzieniegdzie pachniało różami, ale nie na tyle silnie, by inni mogli narzekać.
Blondyn przystanął, tak jakby nagle go olśniło. Szepnął tylko cicho:
- Już wiem jak nazwę to miejsce! - zaczął - Magnetic Air! - dodał i powrócił do grabienia podeptanych liści.
Pozdrawiam Serdecznie Lavana Zoro ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz